PIEŚŃ VI [A]
Pamiętam jedną godzinę żywota —
Leżałem w greckiej łodzi… Spało morze,
A każdy żagiel był jak maska złota,
W której się chował w albańskim ubiorze
Majtek. Słuchałem, jak fala klekota,
Kiedy jej złotą pierś kaika porze —
Księżyc się cicho błyszczał, złoty taki
Jak słońce… łódź płynęła z Kalamaki.
I zwolna wschód się oczerwienił siny.
Ponad Pireą powiał wiater świeży.
Wzdrygnęła się łódź śród morskiej równiny
Jak rycerz, gdy go w piersi wróg uderzy —
Była to pierwsza fala Salaminy:
Szła od mogiły, gdzie Temistokl leży,
Zatrzęsła łodzią, wkoło ją obeszła,
Zagrzmiała, jękła żałośnie — i przeszła…
Wstałem — tańczyły fal różane bryły,
Słońcu się niebios otwierała droga —
Słońce! myślałem, że wstaniesz z mogiły
Temistoklesa, jak z mogiły Boga
Zmartwychwstający anioł blasku, siły…
Lecz nie — gdzie złoty tron był jego wroga,
Skąd Kserkses patrzał na zniszczenia dzieło,
Wyszło ogromne słońce i stanęło…
Wtenczas zacząłem urągać się w duchu
Grobowi, co był rzuconym w ciemnoty,
I morzu, które chodziło w łańcuchu,
I obróciłem się, gdzie stał tron złoty
Paląc się w słońca czerwonym wybuchu —
Bo tak stać musiał, gdy ginęły floty
I za kraj marli rozpaczni obrońce…
Kserkses… na tronie tym — ubrany w słońce!…